No i wróciliśmy!Bawiliśmy się dobrze z naszą misją w ramach KFORu, bawiliśmy się równie dobrze (no może trochę nerwowo) na Check-Pointach w Mitrovicy, gdzie Milicja miała wielkie problemy, czy nas w ogóle po nocy wpuścić do miasta, choć UNMIG za dnia przepuścił nas przez strategiczny most.
Problemem była woda w naszych kanistrach, która dla nich (policjantów, nie wojskowych) nie koniecznie była wodą, może nitrogliceryną, ale po mojej propozycji, żeby się jej napili - zrezygnowali. Ale musieliśmy rozbebeszyć sporo bagażu i spakować to ponownie.
Zaznaliśmy wspaniałej gościnności Kosovarów, na nizinach i w wysokich górach. Zawiązaliśmy nowe przyjaźnie.
Ale..
...to kraj strasznie naznaczony, to kraj przyprawiający o rozdwojenie jaźni.
Nie sposób go zrozumieć ( a byliśmy tam 4ty raz,), kraj z niewiadomą przyszłością, z przeszłością bohaterskiego UCK...(hmmm?!)
Ech, będę tam znów za miesiąc, lub za dwa... WARTO.
A jeszcze gry i zabawy towarzyskie serbsko-kosovarskie - przy wyjeździe z Serbii : Serbowie walnęli nam w paszportach wielgachne pieczęcie "Anulate / Zniszczeno", na pieczątkach kosovarskich!
Czyli nie byliśmy w Kosovie

To tyle na dziś, po iluś-tam godzinach jazdy.
Pozdrawiam
BALKANDRIVER