witam z góry sory za byki jestem silnie poddenerwowany
dziś rano uruchomiłem frote wszystko było oki , oczywiscie jak co dzień kilka minutek poklekotał sobie na wolnych obrotach zeby silnika nie żyłować jak juz wreszcie ruszyłem wszystko było oki.
Przejechałem około 2km i nagle zaczoł słabnąc 2000 to max obrotów było, jak sie zatrzymałem to na luzie miałem około 600 wolnych obrotów a jak dałem w pedał to dochodziło do 2000 i mometalnie jak odciecie zapłonu spadały obroty prawie do zera nieraz zgasł przy takim spadku obrotów, próbowałem go przegazowac ale bylo coraz gorzej w ostatnich chwilach zycia przy pedale wcisnietym w podłoge było 1000 obrotów a puszczenie kończyło sie zgasnieciem lub kolebotaniem silnika i jakies 100 obrota az zdechł zupełnie juz za chusteczki nie zapala jedynie jak by chciał złapac na jednym garnku od czasu do czasu.
Ropy nigdzie nie widac wycieków to chyba wszystkie przewody sa szczelne.
Pomózcie koledzy, od czego zaczac co sprawdzic i jak gdzie pazury wetknąc moze to jakas drobnostka .
Pomocy rece mi sie trzesa jak patrze na moje kochane autko, stoi ono sobie takie smutne bez zycia w sobie.
Z góry dziekuje wszystkim za pomoc
