brum napisał(a):No bez przesady. Jak by tak trzeba było robić po każdej jeździe to by nikt nie jeździł. Nic mu się nie stanie.
Napisałem tylko co się stanie (prędzej lub później), jeżeli podwozie nie było przygotowane do pracy pod wodą. A trochę w niej postał. Jego decyzja czy coś z tego obada czy będzie czekał aż pojawią się jakieś objawy uszkodzeń.
Jak zakatuje łożyska w moście czy skrzyni i zacznie mu napęd wyć, to naprawa wyjdzie dużo drożej niż wymiana oleju. Przetrenowałem to na Cruzo la Frontera, tam postałem kilkanaście minut w stawie zanim mnie wyciągnęli. Po powrocie do domu olej od razu wymieniłem, ale i tak most się rozsypał tydzień później. Te 600km trasy powrotnej to było dla niego za wiele, już w połowie zaczął wyć i błagałem go, żeby dociągnął do garażu. A sprawdzenie to tylko odkręcenie korka i wsadzenie palucha. Nie chciało mi się tego zrobić na miejscu i dostałem nauczkę, że nie kupiłem 2l oleju na najbliższej stacji i nie wymieniłem.
Jeśłi mu się zatrze łożysko koła w czasie jazdy i ściągnie go na czołówkę czy przydrożne drzewo albo przystanek pełen ludzi, to też powiesz, że nic się nie stanie? Ja w jednym kole miałem sucho a z drugiego wylała się woda. Przed zlotem wszystko miałem porobione (m.in. uszczelniacze zwrotnicy i nowe łożyska igiełkowe), więc tyle dobrego, że weszła sama woda, bez piasku i odparuje, bo tłoczek mi trochę trzyma i piasta się grzeje. Kontrola tego, co wypisałem to góra 2h roboty na parkingu pod blokiem i będzie wiadomo, co ucierpiało i na jakie wydatki trzeba się przygotować i zaplanować czas na ogarnięcie. Ja długo zakładałem, że nic Frocie nie będzie a potem musiałem coraz częściej wracać na sznurku i spędzać dużo czasu w garażu. Nie tędy droga