W końcu widziałam, film mega!
Wprowadzenie narratora wg mnie było konieczne, głównie dla tych, którzy Hobbita nie czytali. Ja czytałam chyba z 4 razy i co się rzadko zdarza, film nie kłócił się z tym, co już miałam w głowie poukładane. Zwłaszcza mocne dla mnie osobiście było w końcu usłyszeć pieśń śpiewaną przez Krasnoludy u Bagginsa w norze, ciarki mnie przeszły, wykonana na poziomie i doszło do mnie, że znam ją na pamięć Nie ukrywam, że nawet w książce był to jeden z ulubionych fragmentów. Bardzo miło było też usłyszeć kilka kwestii żywcem wyjętych z książki, kilka akcji mnie zaskoczyło, gdyż w książce ich nie było, tak jak Wojtek pisał. Pomimo to wszystko ładnie składa się w całość.
Poszliśmy na wersję 3D - 48 klatek, wg mnie jest różnica i warto, bo płynność obrazu, prędkość akcji robiły wrażenie, momentami wyzwaniem było nadążyć wzrokiem. Jeśli będę miała wybór, będę chodzić na 48 właśnie.
Generalnie wiedziałam, czego się spodziewać, bo treść znam dobrze, ale wykonanie oraz ekranizacja zrobiły na mnie spore wrażenie. Wciągnęłam się tak, że dopiero kiedy pojawiły się napisy z żalem przypomniałam sobie, że trzeba czekać na kolejne części (na które będę baardzo niecierpliwie czekać).