Opowiem moją wczorajszą historię.
Zajechałem rano normalnie jak codzień do pracy. Po 8 godzinach wsiadam w autko przekręcam kluczyk stacyjka się pali ale nic więcej, licznik nie działa wyświetlacz też nad radiem, w kabinie brak jakiego kolwiek prądu. Rozrusznik nie działa nie kręci.
Pierwsza myśl akumulator zdechł podjechał kolega z kablami podłączyłem nic nawet słabo iskrzyło po podłączeniu klem, stwierdziłem akumulator miał zwarcie dosyć Stary już był. Pojechałem kupiłem nowy akumulator wsadziłem – szlak dalej to samo.
A że stałem w takim miejscu co nie mogłem samochodu zostawić zadzwoniłem po elektryka24h do samochodów. Przyjechał sprawdził na początku małe bezpieczniki wszystkie oczywiście dobre - też sprawdzałem wcześniej.
Następnie zobaczył że jest przepalony taki większy od KL 30 100A jest dosyć obudowany plastikiem (chwilowo zrobiona prowizorka na kablu).
Po próbie połączenia go palił jak spawarka. Odłączyliśmy kable od alternatora i skrzynki bezpieczników i fajnie pojawiło się światełko w samochodzie , niestety dalej nie kręci, podłączył się pod immobiliser
Był rozkodowany zakodował go, następnie kluczyk zakodował samochód odpalił.
Wróciłem do domu bez alternatora na nowym akumulatorze jakieś 20 km bez świateł.
Pali się kontrolka akumulator i ręczny
Teraz pozostaje odłączony od skrzynki bezpieczników kabel od alternatora.
Co sądzicie co dalej ?
1) Alternator do regeneracji (Dioda ma zwarcie)?
2) Czy może być gdzieś zwarcie na kablach które do niego prowadzą?
3) Ile może kosztować regeneracja alternatora do 3,2 .
4) czy alternator od 3,2 pasuje od innych?