Witam
Wczoraj pojechalem sobie potestowac samochod przed najblizszym zlotem i to co zauwazylem mnie troche zdenerwowalo. Mianowicie po wjechaniu do rzeki glebokosc okolo 30-40 cm zalalem silnik. Wjechalem powoli bez szalenstwa (moim poprzednim samochodem Lada Niva smigalem tam z predkoscia okolo 40 km/h az woda sie przelewala przez dach i nic sie niedzialo). Samochod nie palil na wszystkie swiece i zaczelo smierdziec benzyna. Po otworzeniu maski nie byl bardzo zalany wrecz powiedzialbym wogole i po okolo 5 minutach odpalil normalnie i normalnie racowal. Nurtuje mnie co to moglobyc co sie zalalo co uszczelnic aby uniknac ponownego zalania. Druga sprawa to bez powazniejszej przyczyny no chyba ze w/w zalanie stracilem hamulec. Pedal miekki i uciekl do podlogi hamowanie prawie wcale. Dopiero przy koncowej fazie zatrzymania kola sie zablokowaly. Hamulec naprawil sie sam po kilku kilometrach. Podejrzewam ze sie jakos zapowietrzyl jak sie bujalem po gorkach. Prosze o pomoc jakies podpowiedzi bo niechcialbym na zlocie utknac.
Pozdrawiam