Zima siedzę u teścia na gospodarce(akurat ten okres co tak fajnie zasypało) polna droga spore górki zjazdy ostre zakręty a po bokach skarpy...do asfaltu 2km. Na całym odcinku nie jeżdżą rozsówacze ani mleczarnie, bo mleka żaden gospodarz nie sprzedaje, a droga nie jest gminna ... więc dziewiczy teren i radź sobie sam. No cóż trzeba zrobić zakupy...a mianowicie piwka nam się zachciało
... No to myślę mam ciapka to przecież przejadę...na początku frotka idzie całkiem całkiem, myślę sobie mało tego śniegu mogło by jeszcze popadać( całą zimę marudziłem, że kupiłem frotkę a śniegu nie ma)Dojeżdżam pod pierwszą górę, przez którą prowadzi taki fajny wąwóz
wąwozu nie ma. zawiany z pola na równo...śnieg mokry... zapinam 4l i but. Nie dojechałem nawet do połowy nagle mocne szarpnięcie stoje...myślę nie trafiłem i wbiłem się w skarpe...wysiadam zapadam się po
w śniegu, patrze to nie skarpa - wiszę. Daje wsteczny frota nawet nie drgnęła. Po łopatę nie chce mi się lecieć przez zaspy więc zaczynam kopać łapkami. Chwila konsternacji
rąk już nie czuje czas się rozgrzać lecę po łopatę. 30min odkopywania jest mi cieplutko ale udało się wycofać, ale przecież tak łatwo się nie poddam. Myślę polem powinno być łatwiej efekt ten sam. Kolejne próby zajmują mi godzinę a efekt ten sam. Teściu odpala traktor ...zanim dojechał do mnie aby mnie wyszarpnąć to sam zawisł. W końcu udało nam się przebić drugą drogą...dojechaliśmy do polnej drogi sąsiada...50m do asfaltu drogi nie widać a po bokach rowy...oczywiście mnie do jednego z nich ściągnęło
... teściu nie dał rady wyciągnąć więc telefon do sąsiada, który przyjechał traktorem 120koni z napędem na 4 i wyciągną z opresji...cel osiągnięty udało się kupić piwo....drogę powrotną pokonaliśmy już z buta a frotka została przy asfalcie bo za 6h do roboty musiałem jechać
więcej zdjęć nie zrobiłem bo na początku jakoś nie pomyślałem a potem już nie miałem na nic siły i wyleciało z głowy.
http://imageshack.us/g/822/20100108067.jpg/