przez radekt » 27 lut 2010 15:06:27
Witam wszystkich.
Od dłuższego czasu moja Frotka (A, 2.4 B+G sekw., 1992r.) ciągle nie chce pracować jak należy. Opiszę wszystko co było w niej robione, może to jakoś naprowadzi Was na jakąś podpowiedź, bo ja już nie mam pojęcia o co może chodzić, a mechanicy rozkładają ręce...
Pojawił mi się problem z liczcznikiem- nie pokazywał obrotów, czy coś w tym stylu. Rozkreciłem, okazało się ze linka predkosciomierza (urwana jakis czas temu) przetarła ściezki na liczniku. Jakoś połączyłem- dalej to samo. Pojechalem do mechasów, na drugi dzien odebrałem. 200 zł, jak to okreslił ich szef "całą elektryke wymienilismy, bo wszystko było popalone, przez zwarcie które robiły kable gniazda od przyczepki"- fakt, było oberwane i niczym nie odizolowane.
Jako że nagle zaczął pożerać ok 2,5L/1000km syntetyka, przerzucilem sie na mineralny (Castrol High Mileage). Było lepiej jakis czas- tylko 1,5L/1000km. Później 2L/1000km i wiecej...
Później zaczął dziwnie szarpać w czasie jazdy, brakowało mu mocy, max 2200obr/min trzymał. Pojechałem- wymienili świece: "a jedna świeca to całkiem wypalona, wogole nie paliła, a druga to ledwo ledwo!", 120zł (robota+swiece).
Pomyślałem, żeby wkoncu zrobic cos z tym połykaniem oleju... Najtansza opcja- uszczelniacze zaworów. Pojechalem, zrobili. 480zł. Dla mnie szok, coś strasznie drogo, ale ok. Oleju praktycznie juz nie brał, ale uwaga! Nie chcial przerzucic na gaz- wrocilem do nich, myslą, myślą... Nic nie wymyslili. Pojechalem do gazownika- wystarczyło wgrac nowe ustawienia (sekwencja) i gaz działa.
Niestety po tygodniu znow do nich wróciłem, bo silnik nagle gasł w czasie jazdy. Jade spokojnie 90 km/h, nagle sie wylacza, obroty na 0 i sie toczy na biegu... I albo załapał po chwili toczenia sie i ponownym wlozeniu biegu, albo musiał sie zatrzymać i troche odstac. Max po 15 min odpalał normalnie. Pojechalem znowu do nich, podpieli pod kompa i diagnoza: "czujnik połozenia wału do wymiany"- mysle ok, niech robią. Kolejne 150 zł.
Po przejechaniu paru km, znów te same objawy. Wróciłem z reklamacją- mechas myślał godzine i wymyslił... I tu uważajcie- po prostu za mocno podokręcał zawory, wiec przy nagrzaniu się gumy, zawór sie otwierał i tracił kompresje.
Wyjechalem od nich, ale dalej cos nie tak, w dodatku cos brzeczy powyzej 2500obr/min... Okaząło sie potem ze ucha od wyciagania silnika nie dokrecili i dzwoniło o swiece, a w dodatku nie dokrecili pokrywy zaworów, wiec olej sie sączył spod pokrywy. Jak już załozyli mi nową uszczelke i stwierdziłem, że wciąż nie pracuje równo (w zakresie 1500-2000obr/min czuc lekkie poszarpywanie), to mechas do mnie z tekstem: "oj nie marudź, to nie jest nowy silnik, lepiej chodzil nie bedzie". Bez komentarza.
Już niby było łądnie pieknie, aż po 200 km znowu zaczął gasnąć... Srednio 5-6 razy/100km. Jako że stracilem zaufanie do mechaników, wczoraj sam zdjąłem i wyczyscilem przeplywomierz, przepustnice (a ze 3 godz pedzelkiem sie meczylem!) i silniczek krokowy (5 godz moczenia w benzynie ekstrakcyjnej). Przepustnica była praktycznie cała czarna w środku...
Po złozeniu wszystkiego, 15 min pracy na biegu jałowym i jazda testowa... Pierwsze 20 km super, duzo lepiej reaguje na gaz, płynniej wchodzi na obroty... Aż nagle znowu- zgasł. Zgasł i od razu odpalił. Podczas kolejnych 50 km jeszcze tak z 7-8 razy, z tym że pod koniec jak gasł, to już na dłużej, musiał się na biegu potoczyć z 10 sekund zeby znow załapać.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że jak zgaśnie, to zapala ponownie od razu PO wciśnięciu sprzegła (ciagle na biegu). Oczywiście w czasie tej "akcji" Frotka ciagle sie toczy.
Błagam Was o pomoc, bo nigdzie (ani na tym forum, ani zadnym innym) nie znalazłem kogoś z podobnym problemem.