Ktoś tu nie czytał chyba dokładnie. Ja już mam założony inny amortyzator a ten rozwalony to tylko w ramach eksperymentu chciałem ożywić. I w zasadzie mi się to udało

Oleju trzeba było nalać do pełna przy rozciągnięciu na ok. 3/4, żeby zaczął reagować jak powinien, ale do użytku się nie nadaje, bo cieknie. Fakt, że spawacz ze mnie kiepski, ale problem polega na tym, że przy spawaniu ucha olej zaczyna wrzeć i opary pod ciśnieniem wydmuchują dziurę w spoinie zanim ta zastygnie. Jestem pewien, że w fabryce składają amortyzatory na zimno a ta perforacja na końcach służy do przytrzymania amortyzatora przy zaprasowywaniu końcówki z już dospawanym uchem. Ona się jednak nie odkręca, próbowałem rurą, aż ucho znowu urwałem

Przy kolejnej potrzebie wytargania spawarki z garażu (tym razem musiałem pospawać podłogę o czym w innym wątku) pobawię się nim znowu. Gosia miała rację, że trzeba wywiercić w końcówce dziurę, która będzie robić za wentyl dla oparów przy spawaniu ucha a potem posłuży do uzupełnienia oleju. Nagwintuję ją i wkręcę śrubę jako zabezpieczenie przed wypływem oleju i do ewentualnych korekt jego poziomu. Pewnie lepsza byłaby kalamitka, ale nie mam żadnej ani też stosownej pompki.
Tylko proszę, nie pytajcie znowu po co. To takie same durne hobby jak motanie Froty czy sprawdzanie czy uda się nią pokonać kolejne błoto. Obiecuję, że jeśli moderator zdecyduje o usunięciu wątku, to nie będę protestował. W zasadzie to chyba już powinien trafić do działu "Śmietnik", ale zostawię innym tę przyjemność

W ramach testu wlałem jakiś stary olej z mostu i amor chodził zupełnie fajnie. Gdyby nie ten wyciek pewnie byłoby jeszcze lepiej, bo nie gubiłby ciśnienia. Na "ścieżce zdrowia" 100% by z pewnością nie miał, ale myślę, że by przeszedł. Dopóki oleju za dużo nie wyciekło to w rękach nie czułem różnicy w stosunku do tego sprawnego a przegląd był w marcu i uwag do amortyzatorów nie było.
W kwestii bezpieczeństwa jazdy to informuję, że bez amortyzatora wróciłem do domu z rajdu (ponad 100km) drogą krajową i nikomu nic się nie stało. Zresztą jaką miałem inną opcję? Wzywać lawetę do takiej pierdoły? Większość trasy rajdu pokonałem nie mając nawet pojęcia o problemie. Gdyby nie to, że stukał o most, to pewnie dopiero w domu bym zauważył, że coś mu się stało. Owszem koledzy jadący za mną mieli ubaw obserwując podrygi zadu mojej Frotki po każdym garbie, ale mi w prowadzeniu wcale to nie przeszkadzało. Pewnie gdyby rzecz dotyczyła przedniego amortyzatora to byłoby inaczej, zwłaszcza przy hamowaniu na tzw. tarce przed skrzyżowaniem. Ale jak nam wszystkim wiadomo Frota nie słynie z hamulców jak żyleta, więc każdy bierze na to poprawkę i taki drobiazg jak brak jednego tylnego amora nie robi jej widocznej różnicy

PS. Killer, nabijanie nowych okładzin na hamulce i sprzęgła to normalka i są firmy, które z tego żyją. Ja u siebie mam tak zregenerowane okładziny od ręcznego i tarczę sprzęgła. Nie ma różnicy w stosunku do nowych (poza ceną). Nawet odrdzewili i odmalowali, żeby przy odbiorze wyglądały jak nowe

Wiktor, klocki mam ze sklepu, ale wiem, że i z tym sobie radzą firmy regenerujące (powiedzieli mi, że sens ekonomiczny jest dopiero w ciężarówkach). Nie wiem czy w samochodach jest coś, co się nie nadaje do regeneracji. Słyszałem, że nawet przepracowane oleje trafiają do ponownej rafinacji
