A więc małe
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
podsumowanie i kilka refleksji:
Zrobiliśmy 5 i pół tysiąca kilometrów km, na paliwo i opłaty autostradowe wydaliśmy 3100 zł (w przeliczeniu). Wyjechaliśmy w sobotę 9 września pod wieczór, wróciliśmy w niedzielę 24 września. Dwa tygodnie, z tego osiem dni w Hiszpanii. A właściwie w Katalonii. Plan był ambitny, by zwiedzić wschód i południe Hiszpanii, ale życie jak zwykle zweryfikowało plany
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Gdy zaczęliśmy niespiesznie jeździć po katalońskich miastach i miasteczkach to czas płynął, a my bogatsi o nowe wrażenia (wszelkiego rodzaju, acz w zdecydowanej większości pozytywne) uznaliśmy, no dobra, ja uznałam
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
, że zostajemy w Katalonii, a południe Płw. Iberyjskiego zwiedzimy nastepną razą
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Bo na pewno chcę tam wrócić.
Pogoda była idealna, oprócz dnia wizyty w Montserrat (deszcz, mgła, chmury), czasem trochę chmur, czasem bezchmurnie, ok. 23 stopnie. Morze ciepłe, ludzi na plażach mało. Parawanów żadnych
Zabytki wiadomo. Nie jestem zwariowaną fanką historii i nie pochylam się nad każdym kamykiem, ale coś tam poczytałam (przy okazji polecam książkę Macieja Bernatowicza „Hiszpania. Fiesta dobra na wszystko”. Nie jest to typowy przewodnik a książka do poczytania. A skoro już jestem przy książkach to cały ten wyjazd, a w zasadzie marzenie, by odwiedzić Barcelonę, powstał po lekturze „Przygody fryzjera damskiego” Mendozy <3 ). Chciałam przede wszystkim poczuć klimat Hiszpanii, ubogacić się kulturowo i oczywiście trochę poopalać. W tych względach plan wykonany w 100%. Oczywiście zawsze można byłoby więcej, dłużej, dogłębniej. Ale zasoby (czas, fundusze, cierpliwość B.
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
– są niestety zbyt ograniczone w stosunku do potrzeb).
Jeśli chodzi o finanse to przykładowe ceny (w euro): benzyna 1,2 – 1,5, lpg 0,6 – 0,8, piwo w sklepie 1 – 3, bilety wstępu 2 – 23, ceny żywności w sklepach podobne jak u nas, z tym że w euro
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Więc gdybym zarabiała 2500 euro, a nie złotych to wydanie 23 euro na zwiedzanie Camp Nou byłoby pestką. Ale że zarabiam w złotówkach to niektóre atrakcje oglądaliśmy tylko z zewnątrz. Wyjazd był zdecydowanie niskobudżetowy. Ale też kolejny raz okazało się, że tak można i brak wielkich funduszy nie jest wystarczającą wymówką, by siedzieć w domu bądź jeździć tylko na RODOS
Hiszpańskie drogi są świetne. Jeździliśmy głównie lokalnymi, trafiło się nawet kilkaset metrów offroadu
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Frota, prócz małej awarii pedału sprzęgła, dała radę.
Spaliśmy na dziko tzn. w miejscach, które uznaliśmy za bezpieczne. I chyba takie były, skoro nikt nas nie okradł, nie zgwałcił, nie zabił. Przykładowo: duże stacje, gdzie śpią tirowcy, środek małego miasteczka, parking w Parku Montjuic, ulica przy plażowym deptaku. Wszystko za free. Nie byliśmy na żadnym kempingu, w hotelu itp. Spanie, które zrobił B. w naszej frocie okazało się bardzo wygodne. Do tego na wyposażeniu kuchenka i prysznic. Z toalet korzystaliśmy po drodze.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo to więcej napiszę tu:
viewtopic.php?f=3&t=19979&view=unread#unread żeby się nie powtarzać.
Na koniec wspomnę, że ten wyjazd był zaległym prezentem od moich rodziców na 25. rocznicę naszego ślubu. Fakt, że nie licząc w sumie trzech godzin, gdy się opalałam, a B. coś tam sobie przeglądał w aucie, to spędzaliśmy ze sobą 24 godziny na dobę. Przez bite dwa tygodnie. W dużej mierze na ograniczonej przestrzeni. I nie zabiłam go.
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Ani on mnie
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Jest perspektywa przeżycia kolejnych 25 lat.
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)