Przyszedl czas na poprawe zdrowotnosci. Padlo na Zlockie w Beskidzie Sadeckim. Do poludnia zabiegi rehabilitacyjne, a po poludniu rozpoznanie terenu bojem. Wozem bojowym jest oczywiscie Frota. Kierunek Zegiestow i pierwszy zjazd z asfaltu pomiedzy Milikiem a Szczawnikiem. Fotki tutaj http://picasaweb.google.com/andd51, filmiki na yotube pod haslem frota_zlockie. Rozgrzewka przed wyprawa na Jaworzyne Krynicka http://pl.wikipedia.org/wiki/Jaworzyna_Krynicka
Poniedzialek. Wkrotce po wyruszeniu z "bazy" w Zlockiem zaczyna padac deszcz. Im dalej w gore tym wieksza ulewa. Przedzieramy sie troche zielonym szlakiem pieszym, troche niebieskim rowerowym, czasami drogami transportu drewna z lasu. Deszcz to juz nie deszcz tylko ulewa. Wycieraczki nie nadazaja czyscic szyby. Widocznosc coraz mniejsza. Droga to juz miejscami strumien... Oczy bola od wypatrywania drogi. Niewielkie mozliwosci wyboru - albo sciana z drzew, albo z jednej strony skaly a z drugiej urwisko. Wreszcie wyjezdzamy na duza polane. Jest nawet drogowskaz (fotka robiona w drodze powrotnej, jak juz nie lal deszcz). Jeszcze jeden dlugi, stromy podjazd na nastepna polane bezposrednio pod szczytem i... cel osiagniety - Jaworzyna zdobyta od strony poludniowo-zachodniej. Dzielna frota! Skrzynia automat i opony uniroyal street 4x4. I przestalo na chwile padac - pewnie bonus za wytrwalosc
Kilka malych fotek zamieszczam ponizej. Wczorajsza trasa wysylalem przez pol nocy - slabe lacze, slaby zasieg iplus'a.
Powrot mial byc objazdowy, kontunuacja niebieskim szlakiem rowerowym na zachod z nawrotem na polnocny wschod do Czarnego Potoku w Krynicy i dalej juz po czarnym do domu. Niestety, rwaca woda wyplukala polowe drogi na jednym z odcinkow i nie chcialem ryzykowac zawieszenia na brzuchu. Jechalismy w jedno auto - gdybysmy zawiesili sie - znikad pomocy.
Wrocilismy "po sladach".