Witam.
O razu grzecznie zacznę, że przeleciałem wczoraj i dziś forum w poszukiwaniu analogicznego przypadku i to co sugerowali fachowcy, zrobiłem. Oczywiście to, co w warunkach domowych nie mechanik mógł dojrzeć i zrobić.
Ale od początku. Wczoraj rano pojechałem Franciszką do pracy, porozwoziłem dzieci do szkół, trasa razem 40 km. Wszystko git. Franciszka chodziła jak złoto. Po pracy trasa powrotna, po dzieci i do domu na podłódzką wiochę. Przez pierwsze pół godziny było wszystko ok. Odpalił ładnie, potem przez te poł godziny przejechałem w korku łódzkiego centrum jakieś 800 m i wydostałem się na jakąś przelotową powiedzmy ulicę, gdzie nie było 1, luz, 1, luz, tylko nawet czwarty bieg. I nagle Frania się zadławiła na jałowym biegu i zdechła. Odpaliłem, ruszyła ale zaraz zdechła. KOlejne odpalenie, poszła ale wydając spod maski dziwne dźwięki. Strasznie dzwoniły zawory i do tego straciła moc. Na dwójce maks do 30 km, na trójce 50, czwórka 65, piątka z górki 85ąt. Przy okazji parę razy jeszcze zgasła. Co ciekawsze obrotomierz dead. Wskazówka nawet nie drgnie, choć słychać, że reaguje na pedał gazu - oczywiście do poziomu zapalonej ikony trybu serwisowego. Kolejny ciekawy objaw, przy próbie odpalenia na wstecznym biegu nawet nie chce odpalić. Kręci, kręci i dupa. Trzeba więc odpalić na luzie lub jedynce, przygazować i dopiero wsteczny, by nie zdechł. W mękach dojechałem na powrót do domu i postawiłem ją pod wiatką. DO tego ikona z trybu serwisowego przeskoczyła w stan awarii silnika (pomarańczowy silniczek na konsoli). Rano poszedłem ją obejrzeć i sprawdzić sugerowane usterki. Przewody od podciśnienia, wszystkie ok. Nie sparciałe, nie pięknięte, wciśnięte wszystkie ok. Świece dają prąd. Jak odpaliłem Franię rano, przez chwilę pracowała b ładnie, cicho, zero dymienia, ikonka zaś na powrót przeszła na tryb serwisow a nie na uszkodzenie silnika,jak zostawiłem ją wieczorem. Próbowałem podłączyć ją do ELMa i pod Torque ale jak na złość łączył się i zrywał połączenie bluetooth więc g... się dowiedziałem. O dziwo rano wskazówka obrotomierza ożyła i jak przygazowałem parę razy to wszystko wyglądało na ok, obroty wchodziły na 3500 - 4000. Z rury nie dymiło ani na biało, ani na czarno, normalka. Przy którymś przygazowaniu obrotomierz padł znowu a silnik zaczął dzwonić, znaczy się zawory. Do tego znowu brak mocy i znowu na konsoli pomarańczowy silniczek. Z ciekawości otworzyłem korek wlewu oleju i zauważyłem, ze strasznie z niego wali powietrze z olejem, ma jakieś dziwne przedmuchy spod dekla zaworów a do tej pory nigdy tak nie miał. Przejrzałem więc poziom oleju jak ostygł silnik. Brakuje jakichś 300 ml od ostatniej wymiany oleju a przejechałem raptem jakieś 700 - 800 km. Pod spodem żadnego wycieku nie widać, jedyne co to przy odmie trochę uślinione. Z rzeczy które mogłem jeszcze zrobić, kod inspekcji na konsoli - pokazuje 7008, ale czegoś takiego nie znalazłem w spisie usterek. Jakieś sugestie ?
Dzięki i pozdrawiam