Ponieważ mój winch finalnie zaniemógł na ostatnim wypadzie (dość efektownie, bo dym z silnika poszedł i stopiły się fajki na zaciskach) uznałem, że nadszedł czas do niego zajrzeć. Po rozkręceniu moim oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy: pełno błota w przekładni, popalona izolacja uzwojeń w silniku a nawet wylało się trochę wody z wklejki w strumyku na zlocie.
W przekładni kręcił się tylko jeden tryb, reszta zatarta. Nic dziwnego, że silnik dymił nawet przy zwijaniu luźnej liny. Oczyszczenie i rozruszanie przekładni zajęło mi 2 godziny i dużo WD40. Sukces jest niepełny, bo część trybów kręci się razem z trzpieniami, na których są osadzone. Niestety trzpieni nie udało mi się wybić, żeby wyjąć tryby i wrzucić do ropy. Trzpienie mają luz wzdłużny i obracają się luźno w otworach obudowy, ale czy to nie przyspieszy ich zużycia lub nie wytrze otworów? Może jakiś wieloletni użytkownik (nie mylić z posiadaczem) wyciągarki miał podobny problem?
W silniku błota nie było, tylko woda, ale uzwojenia wyglądają fatalnie. Materiał otaczający zwoje stojana jest zwęglony i przy dotknięciu się rozsypuje. Wirnik nie ucierpiał, jest tylko odymiony. Mimo to winch po złożeniu działa i wygląda na to, że jest moc (do potwierdzenia w terenie, bo drzew na posesji nie chciałem wyrywać). Problem był z jedną szczotką, bo się zaklinowała i solidnie zapiekła, co spowodowało jej częściowe upalenie (jest krótsza o parę milimetrów od pozostałych trzech). Po wyjęciu i oczyszczeniu zaczęła funkcjonować. Trochę się ukruszyła przy wybijaniu, ale myślę, że się dotrze. Czy ktoś kupował nowe? Widzę, że są trwale połączone z zaciskami wychodzącymi na zewnątrz. Uwaliła mi się ta, która idzie od czerwonego styku, czyli jest wspólna z przeciwległą szczotką i trzebaby wymienić obie. Bardzo by mi to odpowiadało, bo na tym zacisku mam ukręcony gwint i musiałem pokombinować , żeby przewód się dobrze trzymał. Poza tym jełop, który składał wincha w fabryce tak ułożył kabel od szczotki, że stykał się ze śrubą spinającą silnik. W efekcie śruba przy kręceniu przetarła izolację i jak włączyłem prąd, żeby nawinąć linę, to mi się lina przyspawała do ślizgu
![!@#$%&* :wsciekly:](./images/smilies/icon_wsciekly2.gif)
Musiałem znowu rozebrać silnik i zaizolować przewód oraz ułożyć go właściwie, zwykła taśma izolacyjna załatwiła temat. Myślę, że to, że śruba przyciskała przewód było powodem czemu szczotka nie mogła pracować i się przypaliła i zablokowała. Pozdrowienia dla małych żółtych rączek...
Wie ktoś którędy błoto wlało się do przekładni a woda przeciekła do silnika? Niby wszędzie są uszczelki (tzn. były, bo niektóre papierowe się rozpadły przy rozbiórce), łożyska spasowane na wcisk, nie ma żadnych luzów. Nowych uszczelek papierowych oczywiście nie miałem, więc złożyłem na silikon a wszystkie połączenia na wcisk potraktowałem solidnie towotem. Pomoże to coś czy po kolejnej pracy wincha pod wodą muszę znowu wszystko rozbierać? Na szczęście zderzak zrobiłem na tyle przytomnie, że wyjęcie wincha to parę minut roboty: zdjąć grilla, odkręcić śruby mocujące i przewody.