Koleś pojechał JEEP-em Cherokee KJ na letnich oponach (było na minusie i gruba warstwa śniegu) do lasu i chciał podjechać pod górkę ok. 30% lub więcej nachylenia. Trochę nawet pojechał (tam gdzie było prawie płasko) ale już po chwili zamiast jechać zaczął "tańczyć" jak mu nawierzchnia zagrała i prawie osunął się z drogi.
Jedyną możliwość jaką widziałem aby go wciągnąć z powrotem na środek drogi to było zaczepienie auta za koło do drzewa stojącego po drugiej stronie drogi i zadziałanie na ręcznej wyciągarce jaką posiadam. Przód auta zaasekurowałem pasem za ucho do holowania a inny pas przeciągnąłem przez otwory w stalowej feldze oraz dookoła drzewa a końce połączyłem wyciągarką.
Taką akcję miałem pierwszy raz i tak się zastanawiam czy postąpiłem prawidłowo.
Szczególnie chodzi o to czy dobrze jest ciągnąć auto w bok za koło?
Czy istnieje tu np. niebezpieczeństwo urwania koła?
W końcu koło przewidziane jest do innego rodzaju pracy niż ciągnięcie w bok.
Co o tym sądzicie?