12/13 GRUDNIA znowu dopadł mnie jakiś pech ,fatum ,urok lub inne rzucone czary.A może to zbytnia nadgorliwość i za miękkie serce by pomóc blizniemu swemu.Po południu wybrałem się w teren po drodze zauważyłem busa w rowie jako człek dobrego serca cofłem i zaoferowałem pomoc w wyciąganiu.Kierowca oczywiście pijany i jeden trzeżwy który ze mną współpracował.
pijak za kierownicą to nie wypał zupełny, przeczołgałem busa 50 m po rowie na kinetyku bez odpalania go bo pijus wychechłal akumulator a być może i targałem go na biegu (domysly naszły mnie dopiero po czasie już po ptokach) potem wyciągarą ledwo-ledwo musiałem wzmocnić uciąg zbloczem wytargałem mu
na asfalt i gdy już był na drodze znowu kinetyk i rura pijak tak manewrował kierownicą ze znowu wmanewrował do rowu.Kinetyk pękł,podpiołem zwykły pas no i sobie narobiłem- wyrwałem prawie belkę haka ścięło jedną śrubę belkę wygięło itp.hak na złom do wymiany.Tak to wyszedłem kierując się dobrym sercem-kinetyk,zderzak,hak holowniczy.To nie koniec pecha jeszcze kilka przygód o pechowym zabarwieniu.Na nocnym polowaniu też kilka pechowych przygód najlepsze było już rano.Gdy już wracałem rano do domku przed nosem mi wyjechał oszołom mało co a bym go staranował musiałem walić na pobocze w skarpe śniegu(wina jego)tylko się otarłem- myślał ze zdąży.W terenie ryłem się w bruzdach itp.cały oblepiony błotem i lodem jadę do domku i tak sobie rozmyślam jak to odkuć a tu w mieście pękła rura cała ulica zalana,myśle okazja na opłukanie podwozia i rura po zalanej ulicy,zawróciłem i z powrotem chciałem wykręcić i tak trafiłem na kawałek chodnika gdzie akurat był ten j---y wyciek wszystko się oberwało cały przód chlup w dziurę tylne koła w powietrzu o k---a szybko wyciągara do drzewa bo zaraz cały się utopie i ledwo ledwo się uratowałem zblocze ledwo dało rady zaraz zbiegowisko akurat straż miejska podjechała,wodkan itp.służby ale im wytłumaczyłem szybko że to nie moja wina tylko glupota.-ale podwozie się omyło
i to całe nawet woda wlała mi się do środka auta kużwa co za fatum.Mróz a tu wodą zalane wnętrze,właśnie wróciłem od kumpla wybebeszyłem wnętrze i dmuchawa suszy mi środek auta garaż ogrzewany,jutro powinien być suchy.Strażnik miejski był pełen podziwu jak udało mi się bez dżwigu wydostać z tej dziury-SKWITOWAŁ SUPER TA TERENÓWA
Było adrenaliny najwięcej gdy autko kładło mi się na bok gdyby legło by na boku wtedy było by już niesmacznie i nie uratowałbym się z tej krytycznej sytuacji.Strażnik miejski i jakiś gość z Wodkan pomagali mi podtrzymywać auto aby nie przewróciło się na bok w czasie wyciągania wyciągarą.Mimo pecha to cudem było że się wyciągnąłem dobrze ze było blisko grube drzewo i opasałem się wysoko to do góry mnie dżwigało.Żyję i nie utopilem się a i wóż chyba wyszedł bez szwanku nic się nie pogięło.Pechowcy miejcie się na baczności.
Ostatnio edytowano 13 gru 2010 19:19:02 przez sylwian70, łącznie edytowano 3 razy